Kiedy postanowiliśmy pojechać w pierwszą podróż i zostawić nasze życie we Wrocławiu, to zajęło nam jeszcze kilka tygodni aby uwierzyć w to co zrobiliśmy i z czego zrezygnowaliśmy. Bo podjęcie decyzji to jedno, a uwierzenie w to, że naprawdę rezygnujemy z pracy i naszego wygodnego życia we Wrocławiu to drugie. Z resztą, do teraz jak jesteśmy w podróży to regularnie staramy się celowo uszczypnąć, potrząsnąć samym sobą i zapytać gdzie jesteśmy i co robimy. Stąd też się wzięło : „Gdzie my jesteśmy, Kurjański?” – pytanie, które zadaje Maćkowi kiedy na chwilę oderwę się od sytuacji, w której się znajdujemy. Po to, abyśmy oboje przez chwilę przystanęli i zastanowili się co my tak naprawdę robimy i gdzie 😉
Aby jeszcze bardziej to docenić i uzmysłowić sobie, że rzeczywiście jesteśmy na drugim końcu świata czego jeszcze 2 lata temu w ogóle nie braliśmy pod uwagę. Docenić te chwile wolności i beztroski, które dzięki tej podróży możemy poczuć a porównywalne są z uczuciem wakacji w szkole. Docenić fakt, że możemy jeść zupełnie inne kuchnie świata i obojętnie czy je lubimy czy nie – to chociaż mieć o nich zdanie. Albo to, że możemy wylegiwać się na plażach uznanych za najpiękniejsze na świecie czy zwiedzać miejsca, które są marzeniem innych.
Zadaliśmy sobie to pytanie:
– gdy wylądowaliśmy w Wietnamie na lotnisku w Ho Chi Min City i momentalnie uderzyła nas fala gorąca i skuterów. Dopiero zaczynaliśmy naszą przygodę i nie spodziewaliśmy się, że przeżyjemy tyle fajnych chwil i odwiedzimy tyle miejsc.
– gdy w Laosie, piliśmy wodę z kokosa na farmie u Waldka – laotańczyka, który spędził 20 lat w Polsce, którego spotkaliśmy przez przypadek na naszej drodze
– kiedy spędzaliśmy całe dnie w Laosie leżąc na hamakach i wpatrując się w Mekong
– za każdym razem gdy łapalśmy autostopa, poznawaliśmy fenomenalnych ludzi, i nigdy nie wiedzieliśmy dokąd dojedziemy
– kiedy chodziliśmy zupełnie sami po 150 milionowo letniej dżungli Taman Negara
– gdy spędzaliśmy Wigilię na plaży na Ko Lancie przy zachodzącym słońcu z poznaną kilka dni wcześniej francuską
– gdy tańczyliśmy wśród sztywnych chińczyków podczas Sylwestra, w George Town, w Malezji
– gdy stanęliśmy oko w oko z orangutanem na Sumatrze
– gdy byliśmy świadkami wybuchu wulkanu
– gdy wchodziliśmy do domów łowców głów na Borneo i napotykaliśmy wiszące pod sufitem ludzkie czaszki, jako trofea
– gdy siedzieliśmy przy ognisku przy pełni księżyca z Polakami i Węgrami na malutkiej, rajskiej wysepce popijając Palinkę i kokosowy bimber dyskutując czy istnieje życie na innych planetach
– gdy byliśmy świadkami ceremoni na Bali z okazji pełni księżyca
– gdy chodziliśmy wśród pól ryżowych na wyspie Lombok bez większego planu ani pojęcia jak się z nich wydostać
– gdy biegaliśmy w nocy, jak „Adam” i „Ewa” po plaży w Port Barton na Filipinach szukając naszych ciuchów, które zostawiliśmy żeby móc wykąpać się obserwując świecący plankton
i wielu innych sytuacjach, które chcielibyśmy zapamiętać i które uświadamiały nam jaką dobrą decyzję podjęliśmy wyjeżdżając.
Często myślimy o tym też w codziennych sytuacjach, bo w obu podróżach praktycznie każdego dnia przeżywamy coś nowego – albo widzimy rzeczy, których do tej pory nie widzieliśmy, albo próbujemy rzeczy, o których istnieniu nie słyszeliśmy albo robimy coś, czego nigdy byśmy się nie odważyli zrobić albo po prostu nie mielibyśmy do tego okazji.
Czasami naprawdę tęsknimy do naszego poprzedniego życia – do regularności i rutyn, które ze sobą niosło, za naszym mieszkaniem, zajęciami i wreszcie za możliwością spotykania się z naszymi przyjaciółmi i rodziną wcinając różne przysmaki.
Wiemy, że obie podróże wniosły dużo do naszego życia, zmieniły każdego z nas jak i nasz związek. Wiemy, że będzie nam bardzo trudno kiedykolwiek wrócić do życia sprzed podróży, o ile postanowimy do niego wrócić 😉 A mimo tego, wiemy, że decyzja o wyjeździe była jedną z najlepszych decyzji w naszym życiu i gdybyśmy cofnęli się w czasie to zrobilibyśmy to jeszcze raz. Z jedną tylko różnicą – zrobilibyśmy to dużo wcześniej!
Prawidziwe remedium na życie:) POZDR!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
jesteście doskonali, czyta się jak najlepsze opowieści podróżnicze. własnie wróciłem po 2 tygodniach z Palawanu, nie mogę się otrząsnąć.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzieki wielkie! Jak milo! Nam tez zawsze trudno sie otrzasnac – opisujemy to tez na blogu ( Jak sie czujemy po 6 mcach podrozy ;)) Jesli Ci sie uda wkrotce – kup gdzies bilety zebys mial perspektywe kolejnego wyjazdu – chocby niedaleko! Moze pomo(r)ze? 😉 gdzie byles na Palawanie?
PolubieniePolubienie
Hej!! Byłem w Puerto Princessa kilka dni, tam wzięliśmy vana na 13 dni i jazda. Port Barton (Tomek z dwoma córkami i jego knajpą), El Nido, kilka wypraw łodziami chyba 4 albo 5 po rafach, wysepkach, plażach. Zakochałem się w jazdach po bezdrożach skuterem. Nie wspomnę o dziewczynach – trochę urodziwe. Jestem sam, więc mogę sobie pozwolić- popatrzeć. 20 stycznia jadę na Kubę, ale jakoś nie mogę się przełamać. Tydzień przed wyjazdem na Palawan byłem na Kanarach. Nic z nich nie pamiętam (!!!), było za grzecznie.
Teraz jakbym planował wyjazd na Filipiny czy gdziekolwiek do Azji to tylko skuter, żadnych samochodów. Liczy się kontakt z naturą i możliwości wjechania tam gdzie nikt nie wjeżdża. Ta wasza opowieść o kanadyjczyku mnie zamroczyła, doskonała historia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hej! Super, ze masz tyle okazji by podrozowac! Kuba brzmi super! Mamy nadzieje, ze uda Ci sie szybko wrocic do Azji i to na skuter! 🙂 dzieki- cieszymy sie, ze podobal Ci sie post! 🙂 pozdrawiamy!
PolubieniePolubienie
chcę WRÓCIĆ!!!!
PolubieniePolubienie
Oj rozumiemy Cię! 🙂 wracaj !!! Gdziekolwiek Cię ciągnie!!!
PolubieniePolubienie